17 września dzień moich urodzin. Nie cieszyłam się jak co roku, ponieważ nikt nie przyjdzie na moja imprezę. Wyszłam do szkoły bez uśmiechu. Od razu podbiegł do mnie Harry:
- Cześć kochanie, co się stało?
- Nie nic.
- Przecież widzę że coś ci jest.
- Nie, nieważne.
Poszliśmy usiąść koło Beaty i Lou oni to dopiero jest przykład prawdziwej miłości. Nigdy się nie kłócą, zawsze jest kompromis. Lou zabiera ją do różnych ciekawych miejsc takich jak na przykład: Disneyland, wieża Eiffla w Paryżu i wiele, wiele więcej. Myślałam że chociaż ktoś złoży mi życzenia w szkole ale nie nikt, tak jakby była niewidzialna. Po skończonych lekcjach wróciłam do domu, w moim pokoju na łóżku było pełno róż i karteczka ,, Idź śladem róż". Szłam, szłam przez jakiś las i pola aż nagle stanęłam przed bardzo dużym nieznanym domem. Zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi, otworzył mi lokaj i poprosił o wejście. Rozglądałam się cały czas z niedowierzaniem. Aż nagle zza firanek i mebli wyskoczyli wszyscy uczniowie z mojej klasy i chłopcy ( byli bez kapturów ponieważ nasza klasa tylko o tym wiedział ). Ucałowałam każdego z chłopaków z 1D a Harry dostał takiego mocnego że prawie się wywrócił.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz